Skocz do zawartości

carter-79

Legendarny Ferumowicz
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

carter-79's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam, Mam problem z którym chciałbym się zwrócić właśnie do Ciebie. Ponad pół roku temu w klubie Krav Maga w Bielsku rozpocząłem treningi pod okiem dwu trenerów, a właściwie licencjonowanego trenera i jego asystenta. Łącznie aktywnymi członkami klubu było około 40 osób z czego połowa zaliczała się do tzw. grupy wstępnej, w tym ja. Nikogo nie zamierzałem informować, że przez kilka lat trenowałem już Aikido - po co zwracać na siebie uwagę. Grupa wstępna rozpoczynała treningi o 17.00. dwa razy w tygodniu, po niej o 18.30 grupa osób zaawansowanych. Na moją część przychodziła pewna dziewczyna, lat 19, o naprawdę ujmującej urodzie. Wydawała się przy tym skromna, poukładana; ponadto imponowała mi jej pracowitość na treningach, gdyż dawno już przeszła do grupy dla zaawansowanych, a mimo to przychodziła i przygotowywała się do właściwego treningu na 18.30. Grupa składała się przeważnie z 17-21 letnich chłopaków, prócz mnie. Mam lat 30 i jako jedyny mówiłem jej zwyczajowe "cześć". Spostrzegłem z biegiem czasu, iż coraz intensywniej, częściej mi się przygląda, obserwuje. Wreszcie przy tej czy innej okazji zaczęliśmy krótkie wymiany zdań. Jednak były to czysto techniczne uwagi na temat uprawianej dyscypliny. Z dziewczyny wiecznie tak samo się ubierającej (kurtka moro i takież spodnie) zaczęła zmieniać styl na prawdziwie kobiecy. Makijaż i kozaczki na szpilkach stały się normą. Uśmiechała się do mnie pokątnie, oglądała za mną kiedy ją mijałem. Muszę zaznaczyć, że zachowywałem się zupełnie naturalnie, nawet specjalnie o niej nie myślałem. Prawdę mówiąc była mi obojętna. Zakwalifikowałem ją jako zbyt młodą i niewinną. Później wszystko zaczęło się zmieniać. Przywoływałem w pamięci jej obraz, zacząłem fantazjować. Zacząłem bardzo dbać o wygląd. Jak już wspomniałem trenowałem niegdyś dłuższy czas Aikido i pewnego razu pokonałem w sposób naprawdę widowiskowy (i dość brutalnie) owego asystenta trenera, czym zwróciłem na siebie uwagę całej grupy.... i jej; z czasem "dobrałem" się do samego trenera. Ale nadal oczywiście byliśmy kolegami. Uznano to za incydent. Ola, tak ma na imię, prócz wyszukanych strojów, zaczęła używać makijażu, bardzo dbała o fryzurę itd. i... przestała trenować w trakcie spotkań grupy wstępnej. Stale siedziała na ławeczce dla obserwatorów i przeszywała mnie wzrokiem. Całymi miesiącami. Lub też ubrana w przewiewną sukienkę kładła się na kilku materacach 2 metry ode mnie z włączonym MP3. Głowę miała zwróconą w moją stronę, oczy zamknięte.Dopiero gdy nasza grupa kończyła trening udawała się do szatni przebrać. Zacząłem się zakochiwać, choć odczuwałem silny,wewnętrzny opór. Była dla mnie za młoda. Szczególnie jej postawa, którą postrzegałem jako coraz bardziej natarczywą i niewygodną dla mnie, stanowiły duże obciążenie. Ale koniec końców zakochałem się. Pewnego razu jadąc przez centrum miasta tak intensywnie o niej myślałem, że rozbiłem samochód. Uratowała mi życie poduszka powietrzna. Czasami po prostu nie zwracałem na nią uwagi; okresowo potrafiłem wyłączyć ją ze swych myśli. Udawała, czy też była rzeczywiście obrażona widząc jak przechodzę koło niej zapominając się przywitać. Ale wystarczało, że odezwałem się do niej, a już cała "kwitła". Ostatecznie zdecydowałem, że chcę z nią być choć nadal uważałem, że jest to osoba nazbyt niedojrzała, za młoda. Pewnego razu, już pod koniec całej historii, widziała jak wraz z trenerem jedziemy moim nowym samochodem (kupiłem używane BMW)przez centrum miasta. Zwróciła mi potem uwagę, że była wściekła, iż nie zabraliśmy jej z sobą. Powiedziałem grzecznie, że możemy to nadrobić. Po treningu Ola momentalnie zaczęła się koło mnie kręcić, popatrywać w moją stronę. Uznałem to za właściwy moment. Poprosiłem ją o nr. telefonu. Podała mi go, ale na propozycję spotkania odparła, że w tym tygodniu jest zajęta. Następnym razem ponowiłem propozycję - ta sama odpowiedź.Zmieniłem nastawienie. Raz jeszcze tylko powiedziałem jej cześć i podałem rękę, lecz z czasem przestałem ją zauważać. Ona zaczęła się bardzo głośno zachowywać, szczególnie gdy znajdowałem się w pobliżu. Przechwalała się tym i owym... Rozmyślałem nad tym jak 30 letni facet, wykształcony i dość dobrze sytuowany, cieszący się poważaniem w pewnych kręgach, mógł być tak naiwny; miałem sporo żalu do siebie. Ostatecznie zmieniłem klub. Docierały do mnie rozmaite informacje. Np. że na wieść o tym, że odszedłem z klubu nie pojawiła się na treningu (co wcześniej nigdy nie miało miejsca), a gdy już przyszła zaczęła znowu pokładać się na materacach (już bez MP3). Że zajmuje dokładnie moje miejsce na macie.... Po miesiącu postanowiłem z nią porozmawiać, wyjaśnić sprawę. Sprowokowałem spotkanie na ulicy. Zapytałem wprost czy umówi się ze mną na co odparła, że ma chłopaka. Zareagowałem z pełnym spokojem. Chwilę szliśmy w milczeniu, trochę rozmawiając o obojętnych sprawach. Wreszcie poprosiłem ją aby na koniec wyjaśniła mi jedną kwestię. Mianowicie, dlaczego przez cały ten czas mnie kokietowała. Zapytała mnie w jakim sensie. Odparłem,że w uniwersalnym, powszechnie rozumianym. (Wybacz, ale pisząc to k***a spostrzegam własną śmieszność) Kontynuując: poprosiła abym jej to wytłumaczył. Powiedziałem, że to nie ma sensu, ponowiła prośbę na co odparłem identycznie i chciałem odejść, krzyknęła "CZEKAJ!". Odwróciłem się powtarzając "NIe ma sensu..." Pewien czas stała patrząc za mną. Udałem się na parking i odjechałem. Czy w powyższej sprawie mogę jeszcze coś zdziałać, czy raczej odpuścić? Jeżeli możesz dodać swój komentarz to bardzo proszę. Ściskam dłoń, Maciej
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Aby korzystać z forum, prosimy zaakceptować następującą politykę cookie oraz regulamin: Polityka prywatności